Rodzice wysyłający dziecko do szkoły są zwykle pełni obaw, ale i nadziei – no przecież będzie dobrze, musi być! Niestety, czasem dzieje się inaczej i spełniają się nasze przygnębiające wizje córki czy syna jako ofiary usilnego dokuczania. Jak pomóc dziecku? Według statystyk, aż 60% dzieci, głownie w wieku wczesnoszkolnym (7-9 lat) staje się ofiarami gnębienia w szkole. W przeważającej części przypadków chodzi o wyśmiewanie i przezywanie, czasem jednak dokuczanie ma charakter przemocy fizycznej. Same dzieci niechętnie informują rodziców o tym, co dzieje się w szkole. Dlaczego tak jest i jak rozpoznać, że coś jest nie tak? Oznaki nieradzenia sobie ze szkolnym dokuczaniem Dzieci bardzo często nie przyznają się do tego, że mają w szkole problemy z rówieśnikami. Powodem jest najczęściej strach przed „rozdmuchaniem” sprawy przez rodziców i w efekcie – pogłębienie się problemu. Innymi słowy: dorośli sobie, dzieci sobie – smyk boi się, że zostanie wykluczony towarzysko jako skarżypyta czy donosiciel. Dlatego właśnie tak ważne jest, aby zwracać uwagę na symptomy nieprawidłowości. Oto oznaki, że w szkole twojego dziecka dzieje się coś nieprzyjemnego: Niechęć do szkoły Dziecko może mówić, że szkoła jest nudna. Albo głupia. Albo, że po prostu jej nie lubi. Szczególnie niepokojąca jest sytuacja, gdy dotąd chętnie uczęszczające do placówki dziecko nagle zaczyna protestować przeciwko uczęszczaniu do niej. Zmiana zachowania Najczęściej rodzice po prostu zauważają, że COŚ jest nie tak. Dziecko zmienia swoje zachowanie – może robi się bardziej agresywne, może bardziej ciche albo podejrzanie wycofane lub tajemnicze. Ogółem rzecz biorąc można odnieść wrażenie, że smyk coś ukrywa przed rodzicami. Brak znajomych Zwykle dzieci bardzo szybko nawiązują szkolne znajomości i równie szybko przenoszą je poza grunt szkoły – np. zapraszają do siebie koleżanki i kolegów. Jeśli dziecko od dawna nie wspominało o kimś, kogo lubi, nie wyraża też chęci zaproszenia kogoś albo udania się do kolegi czy koleżanki, może być to dodatkowa informacja. Objawy fizyczne Psychika jest mocno związana z ciałem, więc stres może wpłynąć na wystąpienie objawów somatycznych. Dlatego u dziecka, które w szkole przeżywa kłopoty, mogą wystąpić objawy takie jak bóle brzucha, wymioty czy bóle głowy. Będą nasilać się po powrocie ze szkoły oraz przed ponownym udaniem się do placówki. Masz jakieś podejrzenia? Zrób rozeznanie! Jeżeli masz już jakieś podejrzenia związane z dokuczaniem w szkole, musisz zrobić małe rozeznanie. Od czego zacząć? Najlepiej – od Facebooka. Oczywiście nie każde dziecko ma na nim konto, ale wiek zakładania go mocno się zaniża. Zanim powiesz zatem: „mój syn nie ma”, sprawdź sama, wyszukując nazwisko. Jeśli okaże się, że znajdziesz konto dziecka, sprawdź dokładnie komentarze pod jego zdjęciami czy postami. Być może coś da ci do myślenia. Kolejny krok to rozmowa z zaprzyjaźnionymi rodzicami innych dzieci ze szkoły. Może słyszeli lub widzieli coś, co mogłoby naprowadzić cię w dobrą stronę? Dobrym pomysłem jest także poproszenie ich o dyskretną rozmowę z dzieckiem – oczywiście tak poprowadzoną, aby ich dziecko nie zorientowało się, w czym rzecz (czyli nie: „Mama Tomka pytała, jak on sobie radzi” tylko raczej: „Czy jest u was w szkole ktoś, komu się dokucza? Pytam z ciekawości, bo koleżanka z pracy ma akurat taki problem”). Następny etap małego „rozeznania” to już rozmowa z nauczycielem – to on powinien coś zauważyć. Jeśli tak nie jest, poprośmy go o dyskretną obserwację dziecka. Powiedzmy jasno, że jakiś problem jest na rzeczy, ale zapewne nie jest to coś, co dzieje się tuż pod nosem kadry szkolnej. Rozmowa z dzieckiem – przeprowadź ją umiejętnie W międzyczasie albo nawet i przed całym „rozeznaniem” warto porozmawiać z dzieckiem. Trzeba jednak zrobić to umiejętnie. Nie zaczynaj rozmowy od „Hej, coś jest na rzeczy. Ktoś ci dokucza?” Zamiast tego, postaw się w sytuacji dziecka. Boi się ci powiedzieć, bo przypuszcza, jakie będą społecznego konsekwencje twoich działań. Zostanie potraktowany jeszcze gorzej. Wyjaśnij dziecku, że widzisz, że coś się dzieje. Powiedz, że podejrzewasz związek ze szkołą i że rozumiesz jego obawy. Dodaj, że dziecko może ci zaufać i że problem nie rozwiąże się sam przez „przeczekanie”. Znasz swoje dziecko. Domyślasz się pewnie, jakich słów użyć, aby do niego trafić. Gdy podejrzenia stają się faktem Czyli wiesz już, co się dzieje. Jest np. takich dwóch, którzy nie cierpią twojego syna albo córki i robią wszystko, aby jego lub ją poniżyć. Co możesz zrobić? Porozmawiaj z nauczycielem oraz psychologiem szkolnym, ale zadbaj o to, aby całą rozmowę przeprowadzić w oddzielnym gabinecie – nigdy przy innych dzieciach albo kiedy przychodzisz odebrać swoje. Umów się na spotkanie i czekaj na inicjatywę z ich strony. Pamiętaj, że jeżeli szkoła nie zareaguje tak, jak powinna, masz prawo nawet ją zmienić.
W kwestii, jak uzyskać odszkodowanie po wypadku w szkole, dokumentacja sporządzona przez szkołę może być przydatna w ustalaniu okoliczności zdarzenia, a rodzic powinien mieć do niej dostęp. Czasem może okazać się, że niegroźne z pozoru zdarzenie, ma swoje konsekwencje w późniejszym czasie.
Ewa Pągowska: Jak przygotować dziecko do nauki w szkole, żeby było mu w niej dobrze?Agnieszka Stein: To jest właściwie pytanie o to, jak wychowywać, bo wszystko, co wcześniej robimy jako rodzice przygotowuje dziecko do dalszego życia, a więc także do rozpoczęcia nauki w szkole. Ja bym raczej zapytała: „Jak mogę siebie przygotować na to wydarzenie?”, „Jak widzę to doświadczenie?”, „O co w nim chodzi?”, „Czy sądzę, że będzie fajnie, czy raczej się tego boję i uważam szkołę za zło konieczne?”. Powiedzmy, że szkoła nie kojarzy mi się zbyt mogę świadomie szukać takiej, w której będzie dziecku najlepiej, a jeśli nie mam możliwości wyboru placówki, mogę się zastanowić, co zrobić, żeby zminimalizować ryzyko wystąpienia tych sytuacji, których się boję. Trzeba zadać sobie pytanie: „Jaką rolę, jako rodzic, mam w tym wszystkim do odegrania?”. Mogę przeanalizować, co w moich szkolnych doświadczeniach było trudne, jakie jest prawdopodobieństwo, że sytuacja się powtórzy w przypadku mojego dziecka, co takiego robili moi rodzice, co mi nie pomagało i co w związku z tym ja mogę zrobić co zrobić tuż przed pierwszym września? Czy może raczej: czego nie robić, bo mam wrażenie, że czasem zbyt wiele jest szumu wokół szkolnych rodzice rzeczywiście mamy tendencję do nadawania zbyt dużego znaczenia momentom przejściowym w życiu naszych dzieci i albo snujemy wizję, jak w tej szkole będzie niesamowicie i mamy duże oczekiwania, albo niepokoimy się, czy dziecko sobie poradzi. To wszystko może rodzić presję, przez którą dziecku może być potem właśnie – co robić, gdy dziecko nie chce chodzić do szkoły?Na początku to się raczej nie zdarza. Zresztą później dzieci też najczęściej współpracują, nie protestują przeciwko szkole, nawet jeśli nie jest im w niej tak do końca fajnie. Dlatego jeśli już zaczynają komunikować, że nie chcą tam chodzić, to znaczy, że jest im naprawdę trudno. Warto się tym zająć i dowiedzieć, co się jakimi problemami najczęściej przychodzą rodzice uczniów pierwszej klasy?Z kłopotami z nauką i zachowaniem. Czasem już po dwóch miesiącach szkoły rodzice dostają informację, że ich dziecko nie nadąża. To zaskakujące, szczególnie w świetle wiedzy o tym, że w pierwszej klasie każdy uczy się we własnym tempie. Ustalenie jednej normy, według której wszyscy uczniowie mają w tej samej kolejności przyswajać różne rzeczy, jest praktycznie niewykonalne. Jest jednak podstawa ale ona mówi, co dziecko ma umieć na koniec trzeciej klasy. Nie ma w niej nic o rozkładzie materiału. Tymczasem zdarza się, że rodzice są ostrzegani, że dziecko może nie zdać do drugiej w tym złego?To jest straszenie, zresztą typowe dla polskiej szkoły. Najpierw straszy się, że dziecko nie zda do następnej klasy, co na etapie nauczania początkowego praktycznie się nie zdarza, w trzeciej klasie straszy się czwartą i do niedawna w szóstej – tym, co będzie w gimnazjum. Zamiast koncentrować się na „tu i teraz”, koncentrujemy się na zapobieganiu jakimś katastroficznym scenariuszom. A człowiek, który się boi, reaguje na dwa sposoby: walczy lub ucieka. Kiedy więc rodzic słyszy w szkole, że jego dziecko sobie nie radzi, to najczęściej po powrocie do domu krzyczy na nie i siada z nim do powinien zrobić, kiedy słyszy, że dziecko „nie nadąża”?Może spytać, co to znaczy, z czym dokładnie jest kłopot, dlaczego jest taka potrzeba, by dziecko już w tym momencie coś umiało i jak wielu uczniów ma ten sam problem, bo często się okazuje, że pół klasy jest w takiej samej sytuacji. Nie jest to więc kłopot pojedynczego dziecka, tylko nauczycielki lub nauczyciela, którzy chcą iść dalej z programem, a nie mogą, bo pół klasy nie jeśli rzeczywiście rzecz dotyczy tylko naszego dziecka?W większości przypadków wystarczy dać dziecku czas. Jest takie fałszywe przekonanie, że nauka jest przyswajana linearnie, że jeśli dziecko nie nauczy się w pierwszej klasie tego, co nauczyciel zaplanował na ten moment, to już nigdy tego nie nadrobi. Takie podejście do procesu nauczania jest bardzo stereotypowe i niezgodne z aktualną wiedzą na temat rozwoju dziecka, który jest skokowy. Mogę oczekiwać od szkoły, że da mojemu dziecku ten czas?Tak, ponieważ przepisy o edukacji mówią, że obowiązkiem nauczyciela jest rozpoznawanie potrzeb i możliwości dziecka oraz dostosowywanie do nich warunków i metod pracy. Jeśli jednak rodzice czują niepokój, mogą pójść do specjalisty, chociaż z dostępem do tych dobrych nie jest łatwo. Można trafić na kogoś, kto powie, że z dzieckiem należy po prostu więcej pracować. Tymczasem nie chodzi o to, by pracować więcej, tylko inaczej. Dlatego nie musimy kupować w ciemno tego, co inni, także nauczyciele czy psycholodzy, mówią o naszym dziecku. Kiedy rodzice przychodzą do mnie, też proponuję im, żeby dali sobie prawo do zadawania pytań, bycia sceptycznym, by sprawdzali, czy to, co słyszą, zgadza się z tym, jak oni widzą swoje poradnia psychologiczno-pedagogiczna to dobry adres dla rodzica, który chce się skonsultować?Tak. Myślę, że kiedy z diagnozy, którą dostaniemy w poradni, wyrzucimy te wszystkie fragmenty, w których jest napisane, że dziecko powinno pracować więcej, uzyskamy wiele cennych informacji. Może się okazać, że są problemy ze wzrokiem, słuchem czy niedokończone procesy rozwojowe i np. pokładanie się na ławce wynika z problemów z napięciem mięśniowym. Kiedy o tym wiemy, łatwiej nam przekonać szkołę, że trzeba wziąć dziecko pod opiekę, bo często dzieje się to dopiero na wyraźną prośbę czego to wynika?Z konstrukcji systemu szkolnego, który ma wobec nauczycieli bardzo duże oczekiwania i oni są tak zajęci ich spełnianiem, że nie mają już przestrzeni na kontakt z dzieckiem. Dlaczego nauczyciel straszy, że pierwszoklasista nie zda? Albo stawia oceny uczniom pierwszych trzech klas – te wszystkie buźki i literki? Dlatego, że takie są wobec niego oczekiwania. W wielu szkołach dyrektor przegląda dziennik i sprawdza, kto ile ocen postawił, czy nie jest ich za mało. Kolejnym elementem tego systemu są rodzice, którzy wręcz oczekują tych w nauczaniu początkowym nie powinno ich można je traktować poważnie lub nie. W interesie szkoły leży, by rodzice jak najbardziej przejmowali się ocenami, bo te oceny pracują na ranking szkoły, a w interesie dzieci – by przejmowali się nimi jak najmniej, bo oceny zupełnie nie odzwierciedlają wiedzy i umiejętności dziecka. Sami nauczyciele mówią: „Mam świadomość, że on dużo wie, ale postawiłem dwójkę na koniec roku, bo miał dwójki z klasówek”. Rodzice się boją, że jeśli nie będą przywiązywać wagi do ocen lub gdy ocen nie będzie, dziecko straci motywację do niestety w ogóle się nie wierzy, że dziecko może mieć jakąś własną motywację. Przekonanie, że trzeba je motywować zewnętrznie, że ono samo nie jest zainteresowane poznawaniem świata, nauką, rozwojem, pojawia się bardzo wcześnie. Kiedy ma rok, rodzice biją brawo, że stanęło na nogach. Czy naprawdę sądzą, że gdyby tego nie robili, dziecko by nie wstało? Motywację zewnętrzną często myli się z zainteresowaniem i dawaniem poczucia bezpieczeństwa, a to nie to jeśli dla rodzica oceny nie są ważne, ale dziecko bardzo przeżywa, gdy dostanie „smutną buźkę”?To są rzadkie sytuacje. Do mnie dość często przychodzą rodzice i mówią: „Chcemy, żeby nasze dziecko wiedziało, że oceny nie są w życiu ważne, że liczy się to, co ktoś umie i jakim jest człowiekiem. Próbujemy mu to przekazać, ale ono nadal się ocenami przejmuje”. Ale kiedy zaczynamy rozmawiać, okazuje się, że jednak pytają dziecko jaką ocenę dostało, a jeśli okazuje się, że słabą, proponują, że z nim poćwiczą, pouczą go. Z kolei gdy dostaje dobrą, to się z niej co mają robić?Nie pytać o TYLKO FRAGMENT ROZMOWY Z AGNIESZKĄ STEIN. CAŁOŚĆ MOŻNA PRZECZYTAĆ W NAJNOWSZYM NUMERZE MAGAZYNU"DZIECKO & PSYCHOLOGIA" TEN NUMER W CAŁOŚCI POŚWIĘCONY JEST SZKOLE, EDUKACJI I ROZWOJOWI DZIECI W WIEKU 5-10 do kupienia w kioskach oraz na stronie także może cię zainteresować:Nauczycielka: 8-letnie podstawówki to powrót do szkoły sprzed 20 lat. Tylko dzieci są już inne. Co je czeka? Kalendarz roku szkolnego 2017/2018: dni wolne od szkoły 1900 zł rocznie - tyle średnio kosztuje rodzica "darmowa" podstawówka dziecka. Na co idą te pieniądze?Dzieci o dyskietce: To prababcia pendrive'a?
Dzieci pochodzą z różnych rodzin, różne są ich systemy wartości, różnymi kierują się zasadami i różne normy regulują ich sposoby zachowania. Przeżywane w przeszłości doświadczenia wytworzyły w nich przekonania, które zwykle traktują jako niepodważalną prawdę o świecie, o ludziach, o dobru i złu.
Porady naszych EkspertówWitam, Jestem mamą dwóch chłopców: 9-latka i 5-latka. Mój starszy syn uczęszcza do 3 klasy, młodszy do przedszkola. Relacje między nimi są w normie, czasem się kłócą, za chwilę godzą. Potrafią świetnie współpracować. Od niedawna zauważyłam, że czasem się brzydko przezywają. Od kilku miesięcy mam problem ze starszym synem. Często mówi mi, że boli go brzuch albo głowa i nie chce wtedy iść do szkoły. Powiedział mi, że koledzy mu dokuczają, przezywają, a czasem biją. Rozmawiałam już o tym z wychowawcą klasy. Nawiązałam kontakt z psychologiem i pedagogiem w poradni psychologiczno-pedagogicznej. Niestety jestem bardzo rozczarowana postawą "specjalistów". Po pierwszej rozmowie z panią wychowawczynią nie zaobserwowałam żadnych rekcji ze strony szkoły. Po drugiej, którą odbył mąż, coś drgnęło - pani zaczęła dopytywać syna czy wszystko u niego w porządku. Podczas rozmowy z psychologiem i pedagogiem byłam załamana postawą pań. Odbyłyśmy rozmowę przy dziecku. Pani psycholog nie znając mojego syna od razu założyła, że to on może być przyczyną zachowań agresorów, przy tym nie wskazała absolutnie żadnych sposobów na to jak sobie radzić w takiej sytuacji. Widziałam ile kosztuje moje dziecko słuchanie tego. Miał łzy w oczach. Jest on wrażliwym dzieckiem. Czasem żeby wyciągnąć od niego jakieś informacje muszę długo czekać i dowiaduję się, że coś się zdarzyło po kilku dniach. Jednocześnie jest bardzo towarzyski i inteligentny, ma wiele zainteresowań. Do poradni psychologiczno-pedagogicznej trafiliśmy dlatego, że jedna z nauczycielek przy wszystkich uczniach w klasie powiedziała mojemu dziecku, że powinien z mamą pójść do poradni bo ma dysleksję. Mój syn do tej pory przeżywa ten fakt, a część dzieci śmieje się, że jest dyslektykiem. Zakupiłam na własną rękę kilka książek z bajkami terapeutycznymi "Śmierdzący ser", które znalazłam przeszukując internetowe strony. Widzę, że mój syn bardzo się utożsamia z głównym bohaterem. Sam przeczytał sobie książkę i zrobił to bardzo szybko. Ja również ją przeczytałam i staram mu się pomagać ćwiczyć odpowiednie reakcje, ale przezwiska nadal go dotyczą i bolą. Co robić? Jak mogę jeszcze pomóc dziecku? Agnieszka Witam, należy ponownie udać się do wychowawcy. Nie można dopuścić do tego, że ta sytuacja nadal będzie dotykała synka. Niestety czasem specjaliści z placówki nie potrafią pomóc dziecku. Wielu dorosłych ludzi uważa, że "tak już jest, że dzieci sobie dokuczają". Synek ponosi tego ogromne koszty. Proszę go zapewnić, że Państwo mu pomożecie. Warto poszukać organizacji, które zajmują się tematyką przemocy w szkole. Może współpraca takiej placówki z wychowawcą oraz psychologiem szkolnym odniosłaby rezultaty. Można również porozmawiać z Panią dyrektor składając jednocześnie pismo. Warto zaznaczyć, że wasze dziecko nie jest w szkole bezpieczne i dopóki sytuacja nie zostanie rozwiązana to nie możecie posyłać syna do szkoły, bo jest to szkodliwe dla jego rozwoju. Myślę, że taka postawa musi się spotkać z reakcją Pani dyrektor oraz nauczyciela. W ostateczności warto nawet pomyśleć o zmianie szkoły. Pozdrawiam Katarzyna Osak Portal ma przyjemność współpracować z gronem ekspertów, jednak często problemy wymagają pilnej lub dodatkowej porady medycznej. nie ponosi żadnych konsekwencji wynikających z zastosowania informacji zawartych w niniejszym serwisie. Zalecamy bezpośredni kontakt ze specjalistą w celu konsultacji danego problemu. Po zgłoszeniu pytania, zostanie ono po akceptacji redakcji umieszczone wraz z odpowiedzią konkretnego eksperta..